Strona główna / Czytelnia / Warto wiedzieć / Wczasy w górach bez psa

Wczasy w górach bez psa

Wczasy w górach bez psa

fot. Paweł Pełka

Wielu turystów ignoruje zakaz wprowadzania psów w Tatry. Straż Parku karze ich mandatami, ale wszystkich szlaków strażnicy nie są w stanie codziennie skontrolować.

Piątkowe popołudnie. Kopieniec. Tuż przy szlaku słychać głośny tętent. Nagle z lasu wypada przerażony jeleń. W ostatniej chwili, widząc turystów, zmienia drogę ucieczki. Za nim, szczekając, podąża mały piesek. Wkrótce pojawiają się właścicielki pytając go, czy gonił motylki.

To jeden z wielu przypadków, kiedy turyści, ignorując obowiązujący od kilku lat zakaz, wprowadzają psy w Tatry.

– Tylko w ostatnich kilku dniach zanotowaliśmy trzy przypadki wprowadzenia psów w Tatry – mówi Edward Wlazło, komendant Straży TPN. – Za każdym razem turyści zdawali sobie sprawę, że obowiązuje zakaz. Zostali ukarani mandatami w wysokości 100 zł.

Jeszcze w ubiegłym roku psy można było wprowadzać do Doliny Chochołowskiej i Lejowej, należących do Wspólnoty Ośmiu Wsi z siedzibą w Witowie. Od kilku miesięcy nasze czworonogi nie mogą wędrować także po tych terenach. – Psy, nawet wprowadzane na smyczy i w kagańcu, to duże zagrożenia dla tatrzańskiej przyrody – dodaje komendant Wlazło.

Zakaz w całych Tatrach wprowadził w 2004 Senat, przegłosowując poprawki do nowej Ustawy o ochronie przyrody. Wcześniej zdarzały się przypadki, że na przykład bokserka z cieczką na Czerwonych Wierchach zwabiła niedźwiedzia. Pies pozostawiony przez właścicieli blokował też wejście na Giewont.

Kilka dni temu wycieczki na Palenicę Białczańską nie przeżyłby jeden z czworonogów. Bezmyślni turyści z Jędrzejowa w upalny dzień zostawili zwierzę w zamkniętym samochodzie.

– Razem z tamtejszym leśniczym wyciągnęliśmy uszczelki z okien, położyliśmy na aucie koce i polewaliśmy wodą. Zawiadomiliśmy też policję, mieliśmy już rozbijać szybę, gdy zjawili się właściciele. Teraz kieruję w tej sprawie wniosek o ukaranie do sądu – mówi komendant Edward Wlazło.

Z psami w kagańcach i na smyczy można chodzić po szlakach w słowackiej części Tatr. Wielu Polaków korzysta z tych przepisów i na wycieczki na słowackie szlaki zabiera swoich podopiecznych.

Paweł Pełka

(tygodnikpodhalnski.pl)